Korol Korolowi nierówny

Jeszcze niedawno o czerwieni Korola z Mielnika pod Siemiatyczami pisałem tak:

"Rubin – Merlot, Cabernet Franc, Cabernet Sauvignon, Cabernet Dorsa. Bordoskie szczepy na Podlasiu! Tego jeszcze nie grali. A wino jest naprawdę świetne, bogate, poważne."

Pofatygowałem się zatem do samego źródła i kupiłem kilka butelek. Otworzyłem dwie. Róż i rzeczonego Rubina. Róż wypadł blado, ale będzie o nim kiedy indziej. Tutaj chciałbym skupić się na czerwonym cuvee.

Może to kwestia rocznika (tu 2016), może ten pity na festiwalu u Kręglickich był starszy, może młodszy (wyjątkowy 2018), ale różnica jest drastyczna. A może jednak spróbowanie wcześniej 15 etykiet białych zrobiło swoje. Jeśli tak, to należałoby natychmiast zweryfikować (często pozytywny) opis wszystkich czerwieni.

Dziś określenie "świetne" mi przez palce nie przejdzie.
Wino jest niezłe. I tylko tyle. Paradoks wielu polskich win polega na tym, że z jednej strony mamy wyrazisty nos i usta, z drugiej ten smak i aromat są płaskie, wątłe i jednowymiarowe. Brakuje powagi, ciężaru, tanin, które by te swojskie aromaty zbalansowały czy wręcz poskromiły.

Podobnie jest z tym winem. Czuć ciemne owoce, jest dość dobrze, lecz przeziera przez nie cierpkość, jakby wino zrobiono nie tylko z owoców, ale także latorośli. Na pewno tak nie było, ale tak niestety smakuje to wino: jak gorzkawy kompot wieloowocowy. Już niedługo zobaczymy, jak wypadną kolejne Korole. Pozostańcie przy teleodbiornikach.


 

Wino: Korol Rubin 2016
Cena: 40 zł
Sklep: u winiarza
Ocena: 5/10

Komentarze

Popularne posty