Wino z Mazowsza - pozytywne zaskoczenie

Polska jest chyba jedynym krajem, obejmującym co najmniej kilka Toskanii. Oczywiście najważniejsze Toskanie leżą między Pomorzem a Śląskiem oraz w "byłej" Małopolsce czy Galicji, ale znajdą się także Toskanie mazurskie, kujawskie i podlaskie. Jedna z większych Toskanii leży w połowie drogi między Rzym...pardon... Warszawą a Łodzią. Taki mamy klimat.

Pierwszy kontakt, najpierw wzrokowy, z winnicą Dwórzno zaliczyłem chyba z 6 lat temu. Było to bodaj pierwsze polskie wino dostępne w jednym z francuskich hipermarketów, ale etykieta była tak okropna, tak niemożliwie brzydka, że musiały minąć lata, żebym się skusił. Choć szczerze mówiąc nie jestem pewny, czy rzeczywiście sam kupiłem jakąś butelkę. Na pewno jednak piłem te wina na imprezach winiarskich. Stare "przepolskie" etykiety można zobaczyć na stronie producenta w dziale promocji. Nowe są dużo lepsze, ale po kolei.

Stare wina (te koło 2017 roku) były ledwo pijalne. Czerwienie - zdaje się - niewiele różniły od win domowych, białe były męczące, nieczyste, ziemniaczane. Naprawdę nie chciało się do tego wracać. Ku zaskoczeniu panowie z winnicy Dwórzno postanowili wówczas być chyba wszędzie. Na każdej imprezie i w każdej skrzynce mailowej w związku z każdą możliwą okazją. Turbo-marketing powiązany z winami - według mnie - średniej jakości spowodował, że Dwórzno spadło na sam dół mojej listy win do ponownego sprawdzenia. Irytował mnie (i nadal irytuje, przepraszam) koncept stworzony w mazowieckiej Toskanii - winnicy na imprezy, winnicy korpo-integracyjnej, winnicy voucherowej. Nie kupuję tego, przykro mi.

Ale to, że nie kupuję, nie znaczy, że nie mam okazji sprawdzić, czy coś się przez te lata zmieniło. Okazja nadarzyła się, a więc mówię: sprawdzam. Najpierw etykiety. Rebranding zdecydowanie pozytywny. Umiar, prostota, skromność. Informacja, że jest to "wino polskie" nie jest tak nachalna jak na starych biało-czerwonych etykietach. To dobrze.

Oba wina są zaskakująco dobre. Oczywiście aromaty są bardzo wyraźne. Nie ma tu miejsca na półśrodki, to są hybrydy, a hybrydy nie szepczą do uszka, hybrydy krzyczą prosto w twarz. Za sukces uznaję, gdy to wino krzyczy do mnie (skoro już musi) czystym aromatem. I tak tu jest. Johanniter jest owocowy, nieco jabłkowy, nieco cytrusowy, nieco grejpfrutowy. Lekkie i przyjemne wino. Solaris ma nieco więcej ciała i cieplejszych nut. Łyżkę miodu, trochę brzoskwiń. Nadal jest przyjemnie i pijalnie. Te wina mogą smakować, niczego im nie brakuje. No, może ciut umiaru, ale w środowisku nieortodoksyjnych winopijców nie powinny mieć problemu ze znalezieniem ust chętnych do leniwego chłeptania.

Po degustacji obu butelek odniosłem wrażenie, że do Dwórzna zawitał ktoś, kto wie, jak się robi wino. Postęp jest bowiem skokowy. Nie wiem, czy tak się stało, na stronie producenta jest mnóstwo informacji, ale tych najważniejszych w moim odczuciu brakuje. Piotr Stopczyński, enolog, pracuje w winnicy od 2016 roku. Być może wina, które kiedyś piłem, powstały jeszcze przed jego zatrudnieniem. Według mnie wiele na to wskazuje. Jeśli tak, brawo dla p. Stopczyńskiego. Ujarzmił mazowieckiego ogiera.

Koniec końców wydaje się, że jest ok. Wino dobrze wygląda i nieźle smakuje. Dobrze zapakowane może być prezentem i chyba to jest modus operandi Winnicy Dwórzno. Jest jednak jeden feler, wina-prezenty rzadko kiedy są tanie, a wiele jest po prostu nieakceptowalnie drogie.


Wino: Winnica Dwórzno Johanniter 2021
Cena: 119 zł
Sklep:
Ocena: 6/10
Vivino: 4.0

Wino: Winnica Dwórzno Solaris 2021
Cena: 109 zł
Sklep:
Ocena: 6/10
Vivino: 4.2

Komentarze

Popularne posty