Je ne parle pas français

Nie mówię po francusku i wcale nie chcę. Pierwsza i ostatnia okazja liźnięcia francuszczyzny pojawiła się - dzięki uprzejmości mamy Joasi, koleżanki ze szkoły podstawowej - na początku lat 90, kiedy większość już wiedziała, że trzeba uczyć się języków zachodnich. Wówczas nauczyłem się, że je ne parle pas français i że je suis un garçon. Mama koleżanki chciała uczyć nas, koleżanki i kolegów Asi, za darmo. Ja na pierwszą lekcję przyniosłem czekoladę, żeby się odwdzięczyć, ale jako jedyny zdobyłem się na taki gest i tak mnie zawstydziła ta sytuacja, że nie odważyłem się jej wręczyć naszej Madame. Więcej na kursie się nie pojawiłem. Działo się to w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych, ale jak widać, odcisnęło się dość mocno na psychice wstydliwego młodzieńca.

Nie mówię po francusku, nie chcę i chyba czuję podskórną niechęć do francuskich win. Sprawdziłem dotychczasowe wpisy - na kilkanaście butelek większość to 5/10, czyli w naszej skali "da się wypić, ale potrzeba sporo chrupiącej bagietki, bo bez niej to chyba nie ma sensu, bo po co" - takie 80 pkt Parkera.

Ale jedno wino było wyjątkowo ciekawe. Pojawiło się w Lidlu raz. Tylko raz. Nigdy go później nie widziałem - Domaine Quillot Côtes du Jura Chardonnay Vieilles Vignes 2012. Poza tym, piszę to śmiertelnie szczerze, nie piliśmy nic wybitnego. Przyczyn pewnie jest kilka - onieśmielający ogrom apelacji, producentów, win i drenujące kieszenie finansowe żądania sprzedawców. Irytujące są też rokokowe etykiety, obiecujące dokładnie to samo bez względu na to, czy butelka kosztuje 20 czy 200 złotych. No i ta świadomość nadużywania przez francuskich producentów pestycydów, herbicydów, fungicydów i wszelkiego zła, dzięki któremu we Francji produkuje się i sprzedaje 7-8 mld butelek rocznie. Tak jakby każdy jeden człowiek żyjący na tym globie miał obowiązek wypić co roku 1 butelkę francuskiego wina. Dużo tego, by po francuskie wina nie sięgać. 

Ale czasem daję się złapać i sięgam po jedną z 7 miliardów butelek. Tym razem w Auchan kupiłem aż 3.

Kuentza piliśmy kiedyś na festiwalu win Auchan. Zrobił dobre wrażenie, ale fakt, piliśmy wyższe etykiety.  (Edit - na jesieni piliśmy Alphonse'a Kuentza)

J.M. Kuentz Hanap des Chevaliers Yvonne Blanck Réserve Personnelle Sylvaner - chyba taka jest pełna, barokowa, nazwa tego taniego dyskontowego wina. Rocznik 2018. Do zakupu skłoniła mnie nieco rekomendacja Winicjatywy. Niestety, wino okazało się (już) niepijalne, martwe, bez życia. Zapewne kwestia butelki, ale nie będę tego sprawdzał. Buuuu.

Wino: J.M. Kuentz Hanap des Chevaliers Yvonne Blanck Réserve Personnelle Sylvaner
Cena: 29 zł
Sklep: Auchan
Ocena:
Vivino: 3.0

Otworzyliśmy inną etykietę pana Kuentza, a może pani Blanck. I jaki okazał się ten pinot? Kompletnie żaden. Naprawdę. Tak zanotowałem. Oczywiście nie można od tej odmiany oczekiwać fajerwerków aromatów, powagi czy charakterystycznych cech, ale tam nie było zgoła nic. Rocznik nienajmłodszy, ale żeby aż tak? Buuuu.

Wino: J.M. Kuentz Hanap des Chevaliers Yvonne Blanck Réserve Personnelle Pinot Blanc
Cena: 33 zł
Sklep: Auchan
Ocena:4/10
Vivino: 

Etykieta, która uratowała honor francuskiego winiarstwa, to tanie Bordeaux z Auchan - Les Hauts de Palette Château Arnaud Jouan Cuvée Prestige Côtes de Bordeau. Prawy brzeg, 60 % Merlot, 40 % Cabernet Sauvignon. Smaczne. Owocowe (wiśnia, nieco porzeczka), soczyste, ale treściwe, krągłe, ale zgrabne, apetyczne, bardzo pijalne. Bez pirazyn tak często drażniących w niedojrzałych, tanich bordosach. Wypiłem ze smakiem, ciesząc się - w końcu - z francuskiego wina.

Ale i tak będę to niezmiennie powtarzał: Je ne parle pas français.


Wino: Les Hauts de Palette Château Arnaud Jouan Cuvée Prestige Côtes de Bordeau, 2018
Cena: 30 zł
Sklep: Auchan
Ocena: 6/10
Vivino: 3.5

Komentarze

Popularne posty