Morawy, Polska, Francja cz. 2

W drugiej części wieczora, gdy gulasz już porządnie dopykał, przeszliśmy na czerwienie.

Jako pierwsza pojawiła Frankovka, kupiona w zwykłym Albercie w Brzecławiu, morawskich Koluszkach. Wino zwykłe, do codziennego picia, przyjemne, ale nie wnoszące niczego ciekawego. Ciut tanin, ciut owoców jeżynopodobnych.




Wino: Frankovka, Réva Rakvice, Moravské zemské víno
Cena: 100 Kč (17 zł)
Sklep: Albert, Brzecław Czechy
Ocena: 5/10

Następne wskoczył Regent ze Srebrnej Góry. Rocznik 2014, więc już nieco odleżany. Zakup nieco przypadkowy, robiony jak zwykle przy polskich winach z duszą na ramieniu, okazał się strzałem w dziesiątkę. Nos i usta okazały się dziką przyjemnością. Wcześniej otwarta Frankovka wypadła jak uboga siostrzyczka z dalekiej prowincji. Wino było pełne, cieliste, aromatyczne. Wyczuwalne ciemne owoce i trochę wanilii. Poważnie zapachniało bordeaux. Jedynie 11,5% alkoholu, ale czuć było solidność i prawie potęgę wina. Wielka brawa. Na stojąco.


Już nie mogę doczekać się Chardonnay ze Srebrnej Góry.







Wino: Regent, Srebrna Góra
Cena: 45 zł (promocja 33 zł)
Sklep: Lidl
Ocena: 7/10


Na koniec otwarto Pinot Noir z Francji. I tyle.

Komentarze

Popularne posty