Chablis Emile Durand Premier Cru

Dziś u nas bardzo nietypowo. Francja pojawia się u nas bardzo rzadko. Z jednej strony umyślnie jej unikamy, z drugiej jednak ciągle krąży za nami ochota na bordosa czy burgunda. Musimy to, mimo wszystko, kiedyś nadrobić. Guilty pleasure? Może.

Ostatnio wpadła nam w ręce rzecz, której sami byśmy raczej nie kupili - Chablis premier cru. 

Oczywiście mając jakieś przygotowanie merytoryczne wiedzieliśmy, albo raczej "wiedzieliśmy", czego się spodziewać: świeżość, czystość, mineralność. Może trochę krągłości, ale głównie północna gotycka strzelistość.

W rzeczywistości świeżość i owocowość była zdecydowanie nieśmiała. Pierwsze wrażenia były wielce zaskakujące, by nie powiedzieć rozczarowujące. W ustach zaś pojawiło się zaskoczenie numer dwa: dość skąpy owoc jakby solidnie zaokrąglony beczką. Do tego miękka kremowość. Zamiast spodziewanych jabłek - gruszki, zamiast cytryn - morele. Silnym akcentem była słonawa morska mineralność. Wino smaczne, szczerze pijalne, choć spodziewałem się czegoś więcej, albo czegoś innego. Mam wrażenie, że podobne rzeczy już piłem i wcale nie nazywały się chablis, nie były "cru" i nie oznaczały tak dużego wydatku.

Jak widać na zdjęciu, wino było pite jakiś czas temu :)

Wino: Chablis Emile Durand Premier Cru 2021
Cena: 100 zł
Sklep:
Ocena: 6/10

 

Komentarze

Popularne posty