Solaris, czyli niemiecki szczep a sprawa polska
Solaris to hybryda międzygatunkowa wyhodowana w Niemczech w latach 70. W swojej ojczyźnie mało popularny - obsadzony ledwie na 200 hektarach - za to w Polsce szczep numer jeden. Świetna mrozoodporność, bardzo wczesne dojrzewanie, szybko spadające kwasy, spora plenność. Gatunek wręcz stworzony na polskie warunki. I choć dziś wielu polskich winiarzy z nadzieją spogląda w niebo sadząc rieslinga czy chardonnay, to jednak aż 358, czyli 3/4 zarejestrowanych winiarzy przyznaje się do uprawiania także solarisa. I nie powinno to nikogo dziwić, gdyż jest to pewniak dający względnie gwarantowany dochód i umożliwiający przetrwanie gorszych lat, kiedy w którymś roku vinifera spłata figla i owocu nie da. A to, że tak będzie, jest bardziej pewne niż śmierć i podatki.
Z mitem "fajnego" globalnego ocieplenia, które zamieni Polskę w Burgundię, Toskanię (!) czy choćby Weinviertel, rozprawiono się już zapewne w większości polskich winnic. Przezorni winiarze zdają sobie sprawę, że zanim tak się stanie, to wcześniej do cyklicznej zimnej Zośki, dorzuci susze, powodzie i tornada. O ile susza problemów większych nie sprawi, o tyle powódź czy tornado może zniszczyć niejeden biznes. Przypomnijmy choćby powódź w Nadrenii-Palatynacie w dolinie rzeki Ahr, czy morawskie tornado w 2021.
Można kręcić nosem na wysoki cukier resztkowy i goryczkowe hybrydowe nuty, ale ten szczep zostanie z nami na dłużej a sprawni winiarze zrobią z niego dobre wino. Polski rynek gotowy jest i na półsłodkie solarisy, i na zimne chardo siekające kwasem po zębach. Na te solarisy chyba nawet bardziej.
Mieliśmy ostatnio okazję poznać 2 polskich reprezentantów tej odmiany.
Zacznijmy od Słodkiego Lisa. Pod tą uroczą nazwą i etykietą kryje się półsłodki solaris z ok. 30 gramami cukru resztkowego. Zrobiła go Winnica Spokojna, a w zasadzie Zbyszek Tomsia, kiedyś eksperymentujący domowy winogrodnik, dziś sprawny właściciel półhektarowej parceli na Wzgórzach Trzebnickich. Wino jest bardzo udane i co ważne nieprzesadnie aromatyczne. Znajdziemy tam trochę słodszych gruszek i liczi a zaraz w kontrze pojawia się pomelo i grejpfrut. Wino jest zadziwiająco - jak na te parametry - pijalne, choć osobiście wolałbym mniej alkoholu i cukierkowej słodyczy, a więcej świeżej kwasowości. Ale wiadomo - o gustach można sobie pogadać, a decyzję i tak podejmuje winiarz, który dobrze wie, czego tak naprawdę oczekują jego klienci. Udany debiut. Wino może spokojnie stawać w szranki z poważnymi i doświadczonymi komercyjnymi winnicami.
Komentarze
Prześlij komentarz