Święto Wina - Janowiec 2022

W momencie, gdy piszę to słowa, trwa ostatni dzień Święta Wina w Janowcu. Nadal jest możliwość podjechania i sprawdzenia, co dzieje się w świecie wina na Lubelszczyźnie w 2022 roku. A dzieje się sporo i impreza ta daje w zasadzie pełny przegląd lokalnego winiarstwa. Na festiwalu wystawia się piętnastu winiarzy - sporo dobrze znanych, ale jest też kilku dopiero wchodzących na rynek. To, że wystawiają się tylko przedstawiciele Małopolskiego Przełomu Wisły, jest według mnie cechą pozytywną, umożliwia to ukazanie w pigułce tego niewielkiego regionu wokół Kazimiera Dolnego.

Zanim przejdę do clou, kilka uwag ogólnych. Impreza odbywa się na dziedzińcu zamku w Janowcu. Sam zamek - jak to mawia młodzież - robi wrażenie i wzbudza szacunek, a zachowane krużganki po jego wschodniej stronie dają możliwość obserwacji gości bawiących na zamku, a także podziwiania fantastycznych widoków. Wystawcy prezentują ponad 80 butelek, licząc sobie (w znakomitej większości) po 5 zł za 50 mililitrową próbkę degustacyjną. Jest to świetne rozwiązanie umożliwiające zapoznanie się z okolicznymi winami, nie nadwyrężając nadto portfela, wszak dobrze wiemy, że polskie wina nie należą do najtańszych. Szkoda, że organizatorzy przygotowali tak mało stolików dla gości. Brakowało miejsca, gdzie można by przystanąć, odstawić kieliszek, przyjrzeć się ulotkom, zadumać nad stanem polskiego winiarstwa. Kilka stolików na ogrom gości, jaki stawił się na zamku, to zdecydowanie za mało.

Podczas Święta Wina udało nam się spróbować ponad 20 próbek, istnieje spore prawdopodobieństwo pominięcia rzeczy wybitnych czy godnych polecenia. Robiliśmy co w naszej mocy, ale niestety nie wszędzie zajrzeliśmy i nie wszystkiego spróbowaliśmy. Lista ta nie jest zatem ostatecznym, zamkniętym zestawieniem rekomendowanych etykiet.

Uprzedzając fakty, bo przecież każdy chce wniosków końcowych, trzeba stwierdzić, że na Święcie Wina pojawiły się winnice, które wynoszą polskie winiarstwo na wyższy poziom. Rzecz wspaniała dla miłośników win. Okazuje się bowiem, że można lepiej, że jest przestrzeń na lepsze i są obiektywne możliwości stworzenia win, które dadzą sobie radę na rynku bez etykiety "polskie wino". Winiarze, nawet ci doświadczeni i ci, których butelki otaczał już nimb sławy, nie powinni spoczywać na laurach, bo konkurencja nie śpi i najprawdopodobniej minął już czas taryfy ulgowej. Albo robisz dobre wino i na nim zarabiasz, albo niestety zarobisz mniej. Święto Wina w Janowcu świetnie pokazało stan winiarstwa w regionie.

Uderzający jest udział win zrobionych z winorośli szlachetnej. Na stołach stoi coraz więcej pinotów, zweigeltów, chardonnay, rieslingów. To dobry kierunek, choć nie zawsze i nie każdemu się to udaje.

Szczególnie chciałbym wyróżnić wina Kamila Barczentewicza - nazwisko już znane w blogosferze. Barczentewicz wraz z 12 hektarami obsadzonymi wyłącznie viniferą i mocnym wejściem na rynek to rzeczywiście nowa jakość. O jego winach napisano już dużo. Nie chcąc sugerować się opiniami, pozostałem ślepy i głuchy na to, co pisze internet. Wystarczyło mi nazwisko podparte wieloma wykrzyknikami.

I rzeczywiście wszystkie etykiety oferowane przez tę winnicę były wyjątkowo udane. Czyste, mineralne Chardonnay Beton, pełne i aromatyczne obydwa ciemne pinoty (robione z dwóch różnych klonów szczepu i nieco inaczej winifikowane) oraz Blanc de Noir Beton. Wszystko apetyczne, ciekawe, bardzo pijalne. Pinoty nieco dzikie i z bardzo długim finiszem. Świetne wina, choć cena niestety raczej nie sprawi, że staną się powszechne na polskich stołach.

Pinot noir w swojej ofercie ma także Winnica Widok Wojszyn. Pamiętałem ich Gewürztraminer 2016. Bardzo byłem ciekawy, z czym teraz przyjechali. Przywieźli m.in. Credo (pinot noir) i Risonote (riesling). Z ręką na sercu - ten pinot był równie dobry jak Barczentewicza, który - jak wspomniałem - zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko. Świetne wino. Do domu zabrałem go wraz z Colliną (zweigeltem).

Ciekawe wina pokazała Winnica Modła, której chyba wcześniej nie mieliśmy okazji poznać. Interesujący był Wrestling XIX (riesling) - dojrzewający już, krągły, apetyczny, z wyraźną krzemionką w nosie, choć niestety brakowało mu tego, czym szczycą się najlepsze kilkuletnie rieslingi. Przyjemność sprawiło nam wieloszczepowe Mariage XVII - porządne, poprawne - a właściwie fajnie pijalne, bo określenie poprawności w przypadku win tego typu jest dość karkołomne - wino pomarańczowe.

Spore zainteresowanie wzbudziła w nas młoda Winnica Dymek, wcześniej nam nieznana, oferująca dwa wina z vinifery: pinot blanc i kupaż chardonnay i pinot blanc. Były to bardzo smaczne, czyste i pijalne wina. Pozytywne zaskoczenie.

 

Na koniec chętnie wspomnę Las Stocki. Spróbowaliśmy dwóch win z hybryd, choć przyznaję, że z założenia chcieliśmy skupić się raczej na winach z vinifery. Fajnie wypadła Rea (regent), choć nie miała łatwo, gdyż zameldowała się przy kubkach smakowych zaraz po wybitnych pinotach. Gdzieś w tle dało się czuć nuty hybrydowe, ale srebrny medal na konkursie win polskich w Poznaniu przyznano zasłużenie. Z przyczyn niezwykle osobistych spróbowałem także Hati (kupaż aurory i muscarisa) - lekkie zwyczajne wino o nutach cytrusowych i muszkatowych. Fajnie, że z aurory można zrobić pijalne wino.

Z festiwalu wyjechałem z ambiwalentnymi wrażeniami. Pocieszające jest, że można zrobić w Polsce naprawdę niezłe wina, równające się z europejskimi butelkami, a nawet niekiedy stojące dużo wyżej od podstawowych etykiet produkowanych w krajach winiarskich z tradycjami od pokoleń. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że czasem czegoś brak, czasem czegoś jest za dużo, czasem coś nie zagra tak jak powinno. Kilku winiarzy wystawiło wina zdecydowanie niepijalne, szczególnie z odmian hybrydowych. Rynek jest dynamiczny i wydaje się, że w perspektywie kilku lat mocno zweryfikuje sytuację.

Widok z Góry Trzech Krzyży na Kazimierz Dolny i Wisłę. Miejsce odwiedzone zapewne przez każdego miłośnika okolicznych win.


Komentarze

Popularne posty