Toskania po raz pierwszy - Tenuta Orzale

Toskania winem stoi. Basta.

Nawet gdyby chcieć się jakoś uczciwiej przygotować do włoskich wakacji, to i tak braknie czasu, by okiełznać ten żywioł. Wszelkie próby zaplanowania wycieczek na zakupy czy do winnic muszą skończyć się niedosytem i beznadziejnym poczuciem skazanej na porażkę potrzeby porządkowania chaosu. Szczególnie gdy na wakacje jedzie się z dziećmi, psem i oczywiście jest się trzeźwym operatorem kierownicy. Kilka nazwisk, kilka pojęć, krótki research i jedna wielka improwizacja i carpe diem.

Urzędowaliśmy w okolicach Castelfiorentino. Średnio urodziwego miasteczka, ale ze świetnymi lodami na głównym placu. Narażę się wielu, ale to napiszę. Gdyby nie skwar, stare platany na placu i drewniane okiennice, to miałby człowiek wrażenie, że jest nie w pięknej Italii, ale może gdzieś na Słowacji czy Ukrainie. A gdyby uwzględnić ten skwar, platany i okiennice, to można by odnieść wrażenie, że zwiedza się rumuńską prowincję. I to chyba tę biedniejszą. Takie to było miasteczko. 

Naszym głównym dostawcą win byli okoliczni winiarze, np. dziś opisywana Tenuta Orzale i Coop w miasteczku Montaione, które już na szczęście miało więcej uroku. Rzeczy poważniejsze, te do domu, były kupione także w większych sklepach.

Tenuta Orzale to typowe toskańskie przedsięwzięcie winiarskie, a więc pięknie położone na wzgórzu agriturizmo - stare kamienne Borgo z wakacyjnymi mieszkaniami i basenem oraz otaczające je winnica i gaj oliwny. 

Znajomość z Orzale zaczęliśmy od bieli -  Esseciale 27 (100% trebbiano). Rozpieszczony morawskimi, austriackimi, niemieckimi rieslingami, rieslingami włoskimi, milerkami, veltlinerami zderzyłem się z południowym stylem dość boleśnie. Wino było lekko utlenione, co wynika - zdaje się - z tradycyjnego sposobu winifikacji na włoskiej prowincji. Brakło w nim świeżości, owocu, kwasowości. Ociężałe i leniwe nie pozwoliło nam oderwać się choć na chwilę od spowitej kurzem rozgrzanej włoskiej ziemi.

Więcej obiecywałem sobie po winie zrobionym ze szczepu ciliegiolo - wisienki, a więc Orme 27.

I rzeczywiście, sporo było tu świeżego owocu. W nosie znaleźliśmy sporo obiecanej wiśni, nieco jeżyny, ciut malin. Dojrzałe, ale nie przejrzałe owoce. Wino fajne i apetyczne. Ciekawa odmiana po ciężkich bielach i kilku innych toskańskich czerwieniach. Coś dla miłośników frankovki.

Na sam koniec zostawiliśmy sobie chianti złożone z 75% sangiovese, 10% colorino, 10% canaiolo, 5% merlota i caberneta. Fermentacja w stali a następnie betonie. Zaskakuje nieco brak beczki. Tu także mamy w nosie sporo czerwonego owocu, ale wino jest zdecydowanie cięższe, bardziej taniczne i szorstkie. Wrażenie to łagodzi duża koncentracja owocu. Może nie da się tym winem posmarować kanapki, ale dżemowatość jest istotnie odczuwalna. Niezłe wino, choć moje środkowoeuropejskie podniebienie woli spotkania z soczystym kwaśnym owocem. 

Gdyby ktoś pytał o ogólne wrażenia, musiałbym zacząć kręcić nosem, ale zawsze tak się dzieje, gdy rzeczywistość nie nadąża za oczekiwaniami. Pytanie czy to wina rzeczywistości, czy oczekiwań pozostawiam otwarte. 

Pozostańcie na linii. Toskania jeszcze wróci.




Wino: Tenuta Orzale Essenciale 27 2023
Cena:  11 euro (45 zł)
Sklep: zakup u winiarza
Ocena: 4/10

Wino: Tenuta Orzale Orme 27 2023
Cena:  12 euro (50 zł)
Sklep: zakup u winiarza
Ocena: 6/10

Wino: Tenuta Orzale Oleandro 27 Chianti Superiore 2021
Cena:  12 euro (50 zł)
Sklep: zakup u winiarza
Ocena: 5/10
Vivino: 3.9

Komentarze

Popularne posty